6 sierpnia 2016r, sobota
Dzień w którym wszystko się zaczęło…
Kilkanaście dni później usłyszałem “nigdy z Tobą nie będę” , “nie szukam zapchaj dziury na chwilę, tylko kogoś na stałe” i powiem Wam, że podziałało to na mnie jak płachta na byka. Być może te słowa były też przyczyną wszystkich późniejszych porażek? Być może… na pewno głęboko utkwiły w mojej głowie.
A jednak ze mną była i mimo, że miesiąc po tym, jak zamieszkaliśmy razem – ja miałem już dość i chciałem się rozstać, to ONA walczyła! Jak lwica!

Walczyła o nas, o ten związek do 10 sierpnia 2021r. kiedy to poddaliśmy się już oboje. Ze łzami w oczach, ściskając się mocno przez kilkanaście minut – rozstaliśmy się. Wtedy widzieliśmy się po raz ostatni. To była mega miłość i chory związek, o ile to może iść w parze. Niby cele te same, a droga do nich jakaś inna ;(
Do dziś mam żal do siebie, że nam nie wyszło. Do siebie, tylko do siebie, bo widziałem, że Ewa robiła wszystko by ten związek zaczął normalnie funkcjonować, by tchnąć w niego nowe życie, iskrę namiętności! Widziała jak gasnę…
5 lat, 4 dni. Tylko tyle, czy aż tyle?
Ja naprawdę mocno wierzyłem w to, że zmiana pracy, środowiska, stylu życia zmieni we mnie (a może w nas ???) coś na tyle, że się jakoś poukłada. Niestety – nie udało się.
11 sierpnia 2021r
Budzę się sam. Są tylko dwie wspaniałe sunie, nikogo więcej, cisza…
Wszystko runęło, muszę to jakoś sobie poukładać, a że łatwiej zacząć wszystko od nowa niż odbudowywać coś z gruzów – mam pod górkę. Zaczynam więc powoli remont swojego życia, ale tak wiecie, od samych fundamentów.
16 października 2021r.
Zamieszkaliśmy w aucie, ja i pieski. Niby na stałe… zobaczymy.
Od teraz sformułowania my będę używał do określenia nowego, okrojonego składu ekipy Perypetie. Będę to ja, Lena (“beagl” z fundacji) i Safi (“terierek” ze schroniska), którą to Ewa zostawiła mi “na pamiątkę”.
Nie o takie PERYPETIE nam chodziło…
C.D.N.
Witaj Ernest, wpadłem na stronę by zakupić sakwy a tu widzę,że nie tylko ja miałem fatalny ostatni rok. U mnie znajomość 15to letnia – w tym 11 lat małżeństwa – zakończyła się dość wrednie bo rozwodem. Żal, smutek, zwłaszcza,że to przez nią jeżdżę na motocyklach. Zostaję z dwójką dzieci bo akurat mamy się nimi opiekować na zmianę ale i tak czuję się jakbym miał zostać z nimi sam. Także łączę się w uczuciach i życzę szybkiego wychodzenia na prostą:)
pozdrawiam
bartek
Cześć! Współczuję sytuacji ;( Ja niestety z pieskami zostałem sam, zero pomocy (na szczęście mam mega kumpli!). To tylko psiaki, więc daję sobie z nimi wybitnie dobrze radę, a na pewno lepiej niż dawaliśmy sobie radę razem, ale to akurat zasługa samych piesełów, strasznie się zmieniły IN PLUS. Trzymam kciuki by szybko Ci się w życiu poukładało, żal minął i nastała zgoda i zrozumienie. Zapraszam do śledzenia bloga oraz vloga, jeszcze 2-4 odcinki techniczne i mam nadzieje, że zacznę coś wrzucać z naszego życia: https://www.youtube.com/c/perypetie I do zobaczenia w trasie!